jazda rowerem elektrycznym bez wspomagania

Pompa układu wspomagania kierownicy nadaje ciśnienie płynowi wspomagania. Jeśli kierowca nie rusza kierownicą, to płyn omija zawory sterujące, jego niewielkie ilości trafiają do komór przekładni, odpowiedzialnych za wspomaganie kierownicy. Gdy kierowca skręca kierownicę np. w lewo, to lewy zawór sterujący odcina powrót płynu do Bez zmęczenia, za to z mnóstwem frajdy. Elektryczny rower MTB Kawasaki - recenzja. Na Spider’s Web z reguły nie testujemy rowerów, ale tym razem mamy do czynienia z wyjątkowym jednośladem. Kawasaki KX-E-MTBFRONT-RBA to elektryczny rower, który świetnie sprawdzi się nie tylko w terenie, ale i w mieście. Marcin Połowianiuk. AUTOR. 19 Dlatego nie uważam aby jazda na „odblokowanym” rowerze elektrycznym miała dostarczyć większej dawki emocji i być bardziej niebezpieczna dla otoczenia niż szybka i dynamiczna jazda zwykłym rowerem z porównywalnymi prędkościami. MITY: Odblokowany rower elektryczny wspomaga do 100 km/h NIE MA TAKIEJ REALNEJ MOŻLIWOŚCI Velobekan, działka nr 1 na sprzedaż ZEA daje najlepsze rady dotyczące praktyki elektryczny rower Bez niebezpieczeństwa !. Różne ważne akcesoria i akcesoria. Jak rozumiesz, liczba wypadków z udziałem rowery elektryczne nie równa zeru. zapewnić bezpieczeństwo z rowerzyści, dlatego ważne jest posiadanie różnorodnego sprzętu ochronnego i przestrzeganie ścisłych zasad. W zasadzie dużo zasadzie lduzp zależy o prędkości jazdy trybu wspomagania i Twojej nogi. W dalsze trasy gdzie się da to jadę bez wspomagania oszczędzam prąd na podjazdy. Aby jechać stała prędkością w zakresie 30 do 35 km/h trzeba już używać trybu boost i tak około 30 km da się przejechać. Site De Rencontre Pour Mère Célibataire. Nie wszystko wolno Zanim zaczniesz swoją przygodę w świecie e-bike’owym musisz wiedzieć, że jako konstruktorowi (a w zasadzie kierowcy) nie wszystko Ci wolno. Prawo ogranicza i to bardzo mocno legalne poruszanie się rowerami warto poznać definicję e-roweru, która wygląda mniej więcej tak : “Pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h” Jaka jazda rowerem elektrycznym jest legalna? Powyższe przepisy prawa, wobec jazdy na rowerze elektrycznym, wyraźnie mówią (dotyczy to Polski): Rower może wspomóc nas tylko do 25km/h. Powyżej tej prędkości jesteśmy zdani już tylko i wyłącznie na siłę własnych mięśni. Pomyśleć, że bez wspomagania, z wiatrem i z górki, to można się rozpędzić nawet i do 35 – 40km/h). Hmmm byłby za to mandat 😉? Jazda na manetce gazu w większości przypadków jest zabroniona. Dla większej ilości doznań z użycia manetki gazu pozostaje nam zatem inny pojazd, np. motor, oczywiście pod warunkiem, że ma się na niego odpowiednie do wieku i kategorii uprawnienia. 😜. Watów nie więcej niż 250 W. Pamiętajcie – napięcie nie wyższe niż 48 V. Możesz mieć problemy Jeżeli nie zastosujesz się do jakiejkolwiek części powyższych przepisów, to możesz mieć problemy.[Przynajmniej podczas poruszania się na drogach publicznych i w czasie ewentualnej kontroli 🙂 ] Grupa e-BIKEL-owcyW grupie wymieniamy się doświadczeniami i uwagami na temat pojazdów elektrycznych Gdy przygotowywałem się do pisania tego wpisu, targały mną spore wątpliwości. Jazda na rowerze kojarzyła mi się jedynie z wiatrem we włosach, wolnością i czasem potem spływającym po plecach. Bez żadnego wspomagania, bez dopingu, bez ułatwień. Na rowery z silnikiem elektrycznym czy spalinowym patrzyłem ze sporym dystansem. Cięższe, droższe, a tak w ogóle, to po co mi taki rower. No właśnie… mi. Okopałem się na swojej pozycji, w ogóle nie dostrzegając potrzeb innych ludzi. Miałem ostatnio przyjemność pojeździć trochę na rowerze z silnikiem elektrycznym (jego test pojawił się na blogu) i zmieniłem do nich swoje nastawienie. Nie przesiądę się co prawda na e-rower (przynajmniej nie teraz), ale momentalnie dostrzegłem ich olbrzymi potencjał i zweryfikowałem swoją opinię o rowerach oferuje rower elektrycznyZacznę od tego, jakie możliwości daje nam rower elektryczny. Unia Europejska hamuje nas trochę w zapędach do korzystania w pełni z dobrodziejstw prądu, ale może to dobrze, w końcu ma to być nadal rower, a nie skuter. W każdym razie moc silnika w e-rowerze nie może przekraczać 250 Watów, a prąd jakim jest zasilany, może mieć maksymalnie napięcie 48V. Dodatkowo jazda może być wspomagana tylko w momencie, gdy pedałujemy oraz wyłączać się po przekroczeniu 25 km/h. W Polsce reguluje to Prawo o Ruchu DrogowymPrawo o ruchu drogowym, artykuł 2, punkt 47Rower – pojazd (…) poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem; rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny, zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V, o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/ słowem taki rower NIE JEST skuterem elektrycznym i nie da się na nim jechać używając silnika elektrycznego bez pedałowania. Taki silnik ma jedynie nas wspomagać, a nie całkowicie okazji zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad, w których rozwiewam mity, dotyczące elektryków. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kogo rower elektrycznyDo czego w takim razie może przydać się silnik elektryczny w rowerze? Do głowy w pierwszej kolejności przychodzą mi osoby starsze. Znam kilku emerytów, którzy kiedyś jeździli rowerami, ale teraz zdrowie niestety nie pozwala im na dalsze przejażdżki. Wystarczy jedna, nawet niewielka górka, by musieli zsiadać z roweru. Jadąc rowerem elektrycznym, często nawet nie trzeba używać siły do pedałowania, wystarczy po prostu wprawiać je w ruch. Taki rower świetnie sprawdzi się również w przypadku młodszych osób, którym zdrowie nie pozwala na jazdę tradycyjnym rowerem. Druga grupa to rowerzyści górscy, którzy czerpią przyjemność ze zjeżdżania, ale z wjeżdżania już niekoniecznie. Nie ma się co oszukiwać, podjeżdżanie pod strome górki zabiera olbrzymią ilość energii i czasu. Co oczywiście wynagradza późniejszy zjazd, ale pojawia się pytanie – a co gdyby na górę można było wjechać tak jak narciarz albo downhillowcy? Niestety tras z wyciągami, przygotowanymi dla rowerzystów jest mało. I tu ciekawym rozwiązaniem jest właśnie dobry rower elektryczny (z silnikiem o dużym momencie obrotowym). Ułatwi on wjechanie na górę i pozwoli na więcej grupa to rowerzyści miejscy. Ruch to zdrowie, ale niestety może się skończyć przepoceniem ubrań. Bywa różnie, są osoby, z których leje się pot, nawet gdy jadą żółwim tempem i na to ciężko coś poradzić. I powiem Wam, że nie wierzyłem, że rower elektryczny może w takim przypadku wiele zmienić. Myślałem, że jeździ się po prostu szybciej, ale pedałując tak samo. Koszmarnie się pomyliłem. Podczas jeżdżenia rowerem z silnikiem elektrycznym, nie spociłem się wcale. Zero. Nic. I to jadąc praktycznie cały czas z prędkością 25 km/h, czyli w limicie wspomagania. Gdyby zależało mi na docieraniu do pracy w suchej koszuli, to przemyślałbym zakup takiego grupa to ambitni turyści, którym brakuje siły. Nie wiem jak lepiej nazwać tę grupę, ale mam nadzieję, że łapiesz o kogo mi chodzi. Są osoby, które chciałyby np. przejechać z Zakopanego na Hel, albo ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych. Ale zdają sobie sprawę, że nie dadzą fizycznie rady. Albo dadzą, ale zajmie im to dwa miesiące, a tyle czasu nie mają. Albo mamy sytuację, że facet uwielbia jeździć rowerem, chce pojechać gdzieś z żoną, która aż tak za rowerami nie przepada i szybko się zniechęca. I kończy się to tak, że on męczy się jadąc zbyt wolno, a ona męczy się ogólnie :) Na elektryku da się utrzymywać prędkość 23-25 km/h bez większego wysiłku, co daje już naprawdę dobrą, turystyczną prędkość. I potem podczas jazdy może się okazać, że on ledwo dyszy podjeżdżając pod górkę, a ona go w tym czasie wyprzedza :)Jak widzicie, to nie jest tak, że rower elektryczny jest dla leni. Lenie nawet na elektrycznym rowerze nie będą jeździć. Poza tym jadąc na elektryku, można regulować stopień wspomagania (lub całkowicie je wyłączyć) i używać go jedynie gdy zajdzie taka potrzeba, np. na stromym podjeździe, jadąc pod wiatr czy w przypadku braku znajdziemy w rowerze elektrycznym?SilnikMoże być on zamontowany w przedniej/tylnej piaście koła lub łączyć bezpośrednio z korbą. Ale moim zdaniem ostatecznie „wygra” montowanie silnika przy staje się zasilanie litowo-jonowe, które pozbawione jest efektu pamięci, a także jest lżejsze i wydajniejsze od starszych konstrukcji żelowych. Ile wytrzymuje bateria w rowerze elektrycznym? Nowoczesne konstrukcje pozwalają na przejechanie od 40 do 150 kilometrów ze wspomaganiem elektrycznym, w zależności od pojemności akumulatora, mocy wspomagania oraz częstotliwości jego załączania. Akumulator jest montowany na bagażniku lub na ramie. Powinien być łatwo wyjmowalny do ładowania, choć są też takie, które można ładować bezpośrednio na tym ogólnym hasłem kryje się elektronika, dzięki której możemy sterować mocą wspomagania, a rower „wie” w jakim stopniu ma włączać silnik. To nie jest tak, że zakręci się pedałami, a rower wyrwie jak rakieta, której nie da się opanować. Silnik wspomaga jazdę tym bardziej, im mocniej naciska się na pedały. Podczas pedałowania poczuć się można tak, jakby ktoś za nami biegł i naciskał na siodełko. Ja to nazwałem roboczo efektem „niewidzialnej ręki” i jest to bardzo przyjemne uczucie :) A im mocniej naciskamy na pedały, tym mocniej nas ta ręka przerobić rower na elektrycznyAby jeździć rowerem elektrycznym, nie musimy od razu go kupować. Istnieje możliwość przerobienia w zasadzie dowolnego roweru na elektryczny. Wystarczy kupić koło z wbudowanym w piastę silnikiem (może to być przednie lub tylne koło – tylne zazwyczaj mają większy moment obrotowy), do tego akumulator, który zamontujemy na bagażniku lub w torbie na ramie oraz sterownik z czujnikami. Jest też kilka firm, które zajmują się profesjonalną konwersją rowerów na elektryczne, co niejednokrotnie może wyjść taniej, niż zakup nowego rowerów elektrycznychCena roweru ze wspomaganiem elektrycznymTeraz kilka słów o tym, jakie są wady rowerów elektrycznych. Pierwszą z nich, której nie sposób nie zauważyć, jest nadal stosunkowo wysoka cena (choć ceny będą z roku na rok spadać). Co prawda na Allegro można kupić taki rower już za 1500 złotych, ale w tej cenie nabędziemy 40 kilogramowego (!) potwora, o małym zasięgu i bardzo kiepsko wykonanego. Markowe rowery elektryczne zaczynają się od 3000 złotych, a te nadające się do regularnej jazdy, od około 5-6 tysięcy wymiany akumulatoraDruga sprawa to amortyzacja akumulatora. Teoretycznie porządna bateria powinna przetrzymać około 500-600 cykli ładowania, co mniej więcej da nam przejechanych kilometrów. Ale to zależy w dużej mierze od tego, jak będzie się o nią dbało. Nie można dopuścić do całkowitego rozładowania (np. zimą, gdy rower często stoi nieużywany), a także nie przegrzewać jej czy zbytnio chłodzić (np. zostawiając rower na cały dzień na słońcu lub mrozie). W każdym razie, trzeba liczyć się z tym, że po kilku latach akumulator może nadawać się do wymiany, co na razie jest dość roweru elektrycznegoKolejna wada roweru elektrycznego to sporo wyższy ciężar, w porównaniu z tradycyjnym rowerem. W nowoczesnych konstrukcjach typu Shimano STEPS, Panasonic czy Bosch silnik waży około czterech kilogramów, a akumulator w zależności od jego pojemności od 2,5 do 4 kilogramów. Do tego rama i koła muszą być wzmocnione, by przyjąć na siebie większy ciężar. To daje nam od 7 do 9 kilogramów więcej, niż w przypadku tradycyjnego roweru. Podczas jazdy nie jest to dużą przeszkodą, silnik elektryczny pozwala zapomnieć o nadbagażu. Niestety dodatkowy ciężar jest bardzo odczuwalny przy wnoszeniu roweru po schodach. Dlatego o takim rowerze warto pomyśleć, w przypadku posiadania garażu/piwnicy/ wszystkie te wady można przymknąć oko, zwłaszcza jeśli ktoś ma budżet i miejsce do trzymania roweru z silnikiem. Czy rowery elektryczne to przyszłość? Zapewne tak będzie. W całej Europie sprzedaje się już kilka milionów takich rowerów rocznie. Ceny na pewno będą spadać, a technologia będzie szła do przodu, by producenci mogli konstruować jeszcze lżejsze i jeszcze wydajniejsze podzespoły. A społeczeństwo się starzeje, jednocześnie szukając wygód, których nie mogli zaznać np. nasi dziadkowie. Ja z ciekawością będę się przyglądał temu segmentowi okazji zapraszam do lektury tekstu o tym jak dbać o rower elektryczny. fot. Adobe Stock Rower elektryczny to ekologiczne, wygodne i nie powodujące kontuzji rozwiązanie. Rower elektryczny to dobry wybór nie tylko dla seniorów, którzy mimo gorszej kondycji chcą dłużej pozostać aktywni fizycznie. Dzięki jeździe na rowerze elektrycznym zajedziesz dalej, co nie znaczy, że nie będziesz ćwiczyć mięśni. To właśnie pedałowanie uruchamia mechanizm wspomagania. Spis treści: Rower elektryczny - cena, waga, budowa Jak działa rower elektryczny? Jak wygląda jazda na rowerze elektrycznym? Rower elektryczny - czy warto go kupić? Typy rowerów elektrycznych Rower elektryczny - cena, waga, budowa Rower elektryczny posiada silnik elektryczny, który może być zamontowany w 3 miejscach: w przedniej piaście, centralnie lub w tylnej piaście. Oprócz tego rower elektryczny wyposażony jest w sterownik (elektronikę, która steruje mocą wspomagania) i akumulator (litowo-jonowy, żelowy lub inny). Waga roweru elektrycznego jest wyższa od klasycznego roweru nawet o 9 kg. Wiele modeli rowerów elektrycznych dostępnych na rynku waży niewiele więcej niż 20 kg, dzięki czemu rowerzysta praktycznie nie odczuwa jego zwiększonej wagi podczas jazdy. Ile kosztuje rower elektryczny? Najtańszy model kupisz za około 4000 zł, jednak większość modeli kosztuje powyżej 10 tys. zł. Rowery elektryczne, podobnie jak klasyczne rowery dzielą się na kategorie (miejskie, trekkingowe, rowery crossowe). To, jaki rower wybrać i czy rower elektryczny będzie dla ciebie odpowiedni, zależy od twojej kondycji, sprawności fizycznej, preferencji, dróg, które będziesz pokonywać. Jak działa rower elektryczny? Warto zaznaczyć, że nie istnieją przeszkody ku temu, aby z elektrycznego roweru korzystać w tradycyjny sposób, tj. przy pomocy własnych mięśni. Ale w sytuacji, w której potrzebujesz wsparcia, elektryczny rower zminimalizuje twój wysiłek. Dzieje się to na skutek współdziałania 3 kluczowych elementów pojazdu - akumulatora, silnika elektrycznego i wyświetlacza sterującego pracą całego urządzenia. Bateria w rowerach elektrycznych To najważniejszy element pojazdu. Jakość baterii determinuje jej żywotność. Najczęściej wykorzystywane są dokładnie takie same baterie jak w laptopach czy telefonach komórkowych. Jedno naładowanie może wystarczyć nawet na przejechanie 150 km. Silnik w rowerze elektrycznym Maksymalna moc silników w rowerach elektrycznych, jaką dopuszcza Unia Europejska, to 250 W. Najpopularniejszymi są te bezszczotkowe, ponieważ bardzo rzadko ulegają awariom. Ich dodatkową zaletą jest oszczędność energii - koszt przejechania ok. 100 km wynosi zaledwie 1 zł. Dzięki silnikowi rower jest w stanie rozpędzić się nawet do 25 km/h. Wyświetlacz w rowerze elektrycznym To on stanowi centrum dowodzenia rowerem elektrycznym. Kontroler steruje pracą silnika oraz nadzoruje przesył energii z baterii do silnika. To właśnie dzięki niemu - również w rowerach - mamy do czynienia z systemem wspomagania jazdy. fot. Adobe Stock Jak wygląda jazda na rowerze elektrycznym? Jeśli nigdy nie jechałaś na rowerze elektrycznym możesz mieć wrażenie, że to opcja dla leniwych, którym nie chce się pedałować. Nic bardziej mylnego, musisz pedałować, by jechać. Po prostu jedziesz szybciej (maksymalnie 25 km/h), nie wkładając w to tyle siły. Elektryczne jednoślady to godna uwagi alternatywa dla rowerów tradycyjnych, które zostały wzbogacone o specjalny napęd, umożliwiający jazdę bez większego wysiłku. Proces wspomagania rowerzysty rozpoczyna się już od pierwszego pedałowania, uruchamiającego mechanizm napędowy. Dzięki niemu na wymagającej trasie jedziesz równomiernie, co pomaga uniknąć kontuzji i przeforsowania organizmu. Ten typ rowerów powoduje, że cyklista może pokonywać odległości o wiele większe, niż podczas jazdy zwykłym, tradycyjnym sprzętem. Tę zaletę szybko dostrzegą ci, którzy mają ochotę na długie, nieobciążające wycieczki, ale również osoby ze słabszą kondycją, które chcą pozostać w dobrej formie na co dzień. Rower elektryczny - kalorie A co ze spalaniem kalorii na rowerze elektrycznym? Na razie brakuje badań, które pomogłyby odpowiedzieć na pytanie, ile kalorii spala się podczas jazdy na rowerze elektrycznym. Niektórzy producenci rowerów elektrycznych przekonują wprawdzie, że różnica w porównaniu do godziny pedałowania na tradycyjnym rowerze jest niewielka, jednak na razie więcej wiadomo na temat wpływu e-rowerów na ekologię, niż na to, ile kalorii można spalić na rowerze elektrycznym. Zobacz także: Ile kalorii spala się podczas jazdy na rowerze? Czy warto kupić rower elektryczny? Rower elektryczny jest sprzętem, który dostarcza podczas wycieczki maksimum komfortu i jednocześnie pozwala na odciążenie organizmu na trudniejszych odcinkach trasy. Rower elektryczny warto kupić, jeśli chcesz wygodnie dojeżdżać do pracy, a po przyjeździe na miejsce nie masz możliwości, by wziąć prysznic. Jadąc na rowerze elektrycznym dotrzesz do celu bez pocenia się. Rower elektryczny docenisz także zwiedzając nowe, trudniej dostępne dla rowerzystów miejsca, np. szlaki ze stromym podjazdem. Wśród rowerów elektrycznych dostępne są także rowery górskie (MTB). Przyda ci się, jeśli lubisz podróżować na rowerze turystycznie - dzięki wspomaganiu elektrycznemu dotrzesz dalej, będziesz szybciej pokonywać trasę. Warto wiedzieć, że jeśli koszt roweru elektrycznego znacznie przewyższa twoje możliwości finansowe, możliwe jest także przerobienie zwykłego roweru na ten z napędem elektrycznym. Cena gotowego zestawu do przerobienia roweru na elektryczny wynosi około 2000 zł. Jeśli więc posiadasz własny jednoślad, inwestycja może ci się opłacić. fot. Adobe Stock Typy rowerów elektrycznych Zobacz, czym cechują się poszczególne rodzaje rowerów elektrycznych: górskie rowery elektryczne (MTB): z silnikiem umieszczonym centralnie, kołami tej samej lub różnej wielkości, przystosowane do wykonywania stromych podjazdów i pokonywania trudnego terenu, miejskie rowery elektryczne: komfortowe do jazdy po mieście, przewożenia rzeczy w koszyku, umożliwiają jazdę w pozycji wyprostowanej, crossowe rowery elektryczne: najbardziej uniwersalne wśród rowerów elektrycznych. Posiadają bagażnik, silnik zamontowany jest w tylnej piaście lub centralnie, składane rowery elektryczne: mają koła 20-calowe, łatwo można przewieźć je pociągiem lub samochodem, zmieścić w ciasnym mieszkaniu. Artykuł powstał na podstawie tekstu Agaty Bernaciak. Pierwotnie został opublikowany Czytaj więcej na temat rowerów:Jak nauczyć dziecko jeździć na rowerze? Prosta metodaJakie efekty daje jazda na rowerze? Z rowerem elektrycznym jest jak z samochodem – może palić jak smok, ale też da się jeździć oszczędnie. Znając kilka prostych zasad, można z niedużej baterii wycisnąć wiele i zajechać dalej i wyżej. Artykuł jest naszego autorstwa i pochodzi z magazynu Rowertour, kwiecień 2019 Najczęściej pamiętamy, jak to było, gdy uczyliśmy się jazdy na rowerze. Jedni wcześniej, inni później, ale wszyscy zaczynaliśmy z podobnymi problemami, z których największym było utrzymać równowagę i nie przewrócić się. W dorosłym życiu jazda na rowerze jest oczywista, jak śnieg w styczniu (porównanie celowo niezbyt jednoznaczne w obecnych czasach). Wsiadając na rower elektryczny pewnych rzeczy musimy się bowiem zwyczajnie nauczyć, bo wcześniej nie mieliśmy z nimi do czynienia (jak kiedyś z ociepleniem klimatu). One powinny wejść nam w krew, a wszystko po to, by efektywnie wykorzystać elektryczne wspomaganie. Podkreślam to przy każdej okazji, że rower elektryczny traktuję ciągle jak rower, tyle że z pewnymi udogodnieniami ułatwiającymi pokonywanie trasy. Chciałbym, żeby elektryk nie był gorszy od zwykłego roweru pod względem właściwości jezdnych, a dodatkowo żeby zaoferował mi większe możliwości w pokonywaniu podjazdów i powiększał zasięg wycieczek. Z tego powodu nie wsiadam na mocne rowery, które w zasadzie nazwać należy motocyklami lub motorowerami elektrycznymi. Pamiętacie z dawnych czasów takie wynalazki jak chociażby słynnego Komara produkowanego przez Zakłady Predom Romet? On miał silnik spalinowy i pedały. W zasadzie na samych pedałach to daleko zajechać się nie dało, głównie z powodu niedogodnej przekładni i sporej masy pojazdu. Służyły raczej tylko do uruchamiania silnika. W kolejnych konstrukcjach pedały nawet zniknęły, a mimo to jednoślady nadal były nazywane motorowerami. Dlaczego o tym piszę? Żeby uświadomić różnicę pomiędzy „moto-e-rowerem”, a tym, czym jest i być powinien faktycznie rower elektryczny. Posłużę się jeszcze jednym przykładem. A gdyby tak współczesna technologia pozwoliła budować rowery ważące jeden kilogram i nie kosztujące fortuny, to co by było? To oczywiste – kupowaliby je wszyscy i na nich jeździli. A z powodu bardzo niskiej masy, pedałując własnymi siłami jeździlibyśmy dalej, szybciej albo bez dużego zmęczenia. Nie narzekalibyśmy raczej na to udogodnienie. Nikt by nie płakał, że to już nie to samo co „fajny” ciężki stalowy rower bez przerzutek z lat 70-80. XX wieku. A gdyby tak potraktować napęd elektryczny, jak coś w rodzaju rekompensaty tej niemożności zbudowania ultralekkiego roweru? I zamiast zmniejszać masę ułatwiającą jazdę, zgodzić się na wsparcie elektryczne? Przecież to już się dzieje od dawna – aluminium, karbon, przerzutki, dopracowane geometrie, większe koła. Wszystko po to, żeby jeździło się lżej, wygodniej, lepiej i dalej, ale z jednym niezmiennym zastrzeżeniem – że odbywa się to za pomocą pedałowania. Widzieliście rower Roberta Karasia, rekordzisty w potrójnym ironmanie? Wiecie co powiedział w wywiadzie dla TVP Sport? Tak oto: „Trzecia rzecz, która mi nie dopisała, to specjalne koło rowerowe, które zamówiliśmy w Portugalii, a które do dziś nie przyszło. Z nim zaoszczędziłbym jeszcze pół godziny.”. Czy to nie jest forma wspomagania, z której korzystamy godząc się na nią bez zająknięcia? To dlatego nie uważam, że silnik traktowany, jako wsparcie wypacza ideę cyklizmu i spychać ma mnie na margines kolarstwa. Wszystko dlatego, że wiem jak, kiedy i do czego go używam. Rower elektryczny powinien być przede wszystkim lekki (tzn. możliwie niewiele cięższy od zwykłego roweru), by w razie potrzeby przejechać na nim o własnych siłach sporo kilometrów. Powinien nie tracić właściwości jezdnych, głównie mam na myśli środek ciężkości i wspomnianą już całkowitą masę, ale też zachowanie przełożeń biegów odpowiednich do przeznaczenia roweru, a więc w góralach – górskich, a przykładowo w trekingu – bardziej szosowych. Nie bez znaczenia jest tu rozgraniczanie na konstrukcje uruchamiane z pedałów czy z manetki. Rowerzysta myśli. Niech on decyduje o momencie uruchomienia wspomagania. Niech to będzie wolą rowerzysty, a nie urzędnika opracowującego definicje prawne, czy dopasowującego się do nich konstruktora roweru, który płacze, jak ma zapewnić legalność rowerowi elektrycznemu, sztucznie ograniczając dobre rozwiązania. Dlatego w oderwaniu od kwestii prawnych, zobaczmy na przykładzie roweru z centralnym napędem elektrycznym niedużej mocy, jak go efektywnie używać. Bateria to bardzo istotny składnik wagowy napędu elektrycznego. Taka o pojemności 11,6Ah (36V) potrafi ważyć wraz z obudową i szyną do montażu na rowerze nawet 3 kg. Gdy zwiększamy pojemność, to przybywa ogniw i w ten sposób akumulator 17,4 Ah może mieć masę 4 kg. To tyle samo lub nawet więcej, niż cała reszta elementów kita do montażu na rowerze. A w sumie zamiast roweru 14-kilogramowego mamy maszynę o masie 22 kg. Aby dalej zajechać nie trzeba sięgać po bardziej pojemne i ciężkie baterie. Wystarczy zastosować się do kilku zasad podczas jazdy, by efektywnie wykorzystać baterię o mniejszej pojemności. Oto kilka pytań, na które warto sobie odpowiedzieć. Pierwsze: Czy na pewno potrzebuję ruszać ze wspomaganiem i szybko nabierać prędkości? Przy ruszaniu na e-bike’u lepiej nie korzystać ze wspomagania. A jeśli już koniecznie potrzebujemy, np. przy stromym nachyleniu, to najlepiej z ustawioną przerzutką na najbardziej miękkim biegu. Podczas startu, rower trzeba rozpędzić, a prędkość obrotowa korby i kół jest minimalna. To dwa składniki mające fatalny wpływ na baterię. Silnik z powodu dużego obciążenia i nieoptymalnej prędkości obrotowej swojej pracy pobierze z baterii bardzo dużo prądu. W przeciągu krótkiej chwili bateria rozładuje się bardziej, niż w ciągu dłuższej jazdy w optymalnych warunkach. Włączmy więc wspomaganie dopiero, gdy już nabierzemy nieco prędkości. Zresztą startowanie na dużym obciążeniu i wspomaganie się silnikiem ma negatywny wpływ także na inne elementy – silnik, łańcuch, zębatki. Nie czujemy tego obciążenia, bo mamy wsparcie elektryczne, ale podzespoły czują to podwójnie i po jakimś czasie przypomną nam o tym swoim nadmiernym i zbyt szybkim zużyciem. To dobry moment, aby w telegraficznym skrócie wyjaśnić zagadnienie pojemności baterii. Określa się ją w jednostkach Ah, czyli amperogodzinach, a to przy znanym napięciu przelicza się na Wh czyli watogodziny. Wartość liczbowa mówi nam ile prądu (amperów) można pobrać z baterii w przeciągu godziny do całkowitego jej rozładowania lub ile watów mocy uzyskamy w ciągu godziny. Mając baterię np. 10 Ah (dla napięcia silnika 36 V oznacza to 360 Wh), teoretycznie możemy pobierać 10 A przez godzinę lub 5 A przez 2 godziny itd. Dlatego pobierając wysoki prąd podczas ruszania, np. graniczny możliwy dla wielu popularnych napędów – niech to będzie 20 A przez 30 sekund, stracimy w baterii tyle energii, ile moglibyśmy pobierać przy spokojnej jeździe z poborem dziesięciokrotnie mniejszym wspomagając się przez 300 sekund czyli 5 minut! Drugie: Czy na pewno muszę pokonywać wzniesienia aż tak szybko? Jazda rowerem elektrycznym charakteryzuje się tym, że wspomaganie niejako zmusza nas do szybszej jazdy. Tak się dzieje i wie to każdy, kto spróbował e-bike’a. W inteligentnych systemach wspomaganie działa tym mocniej im mocniej naciskamy na pedały. To wprowadza nas w spiralę zwiększającą kadencję, następnie zachęca do „wbijania” twardszych biegów i w rezultacie do jazdy z relatywnie dużą prędkością i szybkim wyładowaniem baterii. Na początku nie czując wielkiego wsparcia zaczynamy pedałować mocniej i wtedy dostajemy więcej „pałeru” od silnika. W rezultacie wyjeżdżamy dość szybko pod górę. Czy aby na pewno jest nam to potrzebne? Z tego powodu preferuję system uruchamiania wspomagania z manetki. Nikt inny, tylko ja decyduję kiedy go włączyć i z jaką siłą. Oczywiście, manetkę trzeba trzymać (jak dodawanie gazu w motorze), by cały czas dostarczać sobie wsparcia. Może to być dla wielu osób niewygodne, ale jest bardziej efektywne i skłaniające do samodyscypliny używania tylko wtedy, kiedy potrzeba. Trzecia kwestia: Czy bezwzględnie muszę pokonać każdy, nawet najbardziej stromy podjazd, siedząc na siodełku? Domyślacie się już odpowiedzi. Nie, nie musimy. Imponować innym rowerzystom na klasycznych jednośladach nie ma przecież czym. Prawdziwe wydaje się twierdzenie i obserwacje, że pokonanie tej samej różnicy wzniesień, ale na trasach o różnych długościach, bardziej zużywa baterię na odcinku krótszym i stromym, niż dłuższym, ale o mniejszym nachyleniu. Bardzo duże oszczędności w odniesieniu do wyładowania baterii ma podprowadzenie roweru na stromym nachyleniu z włączonym wspomaganiem prowadzenia, niż wjeżdżanie ze wsparciem. Co ciekawe, rower zbudowany z e-kita i uruchamiany z manetki ma o wiele bardziej użyteczny mechanizm wsparcia podczas prowadzenia niż tzw. „walk assist” w rowerach firmowych. Tam to wspomaganie działa po prostu zbyt słabo i w wielu przypadkach jest bezużyteczne, o czym przekonałem się wpychając ciężkiego elektryka na Lubań. Rzecz czwarta: Nie wspomagam się, gdy nie jest to konieczne. Wydaje się to banalne i oczywiste, ale rzeczywistość jest inna. Jest tak z powodu choćby braku samodyscypliny. Ponieważ jedzie się lekko, to włączamy wspomaganie nawet na płaskim terenie, lub co gorsza, nigdy nie wyłączamy systemu sądząc, że jest on tak bardzo inteligentny, że sam wie kiedy ma działać, a kiedy nie. Albo popatrzmy na to od innej strony – gdy wspomaganie wyłączamy, rower wydaje się powolnym, ciężkim słoniem, który nie chce jechać. Ale to tylko złudzenie. Owszem, trudniej wprawiać w ruch cięższy rower, lecz nasze odczucie jest spotęgowane właśnie tą odjętą magiczną ręką, która nas dotychczas pchała i do tej lekkiej jazdy przyzwyczaiła. Dodatkowo rowery firmowe czy e-kity z czujnikami, uruchamiające wspomaganie z pedałów, włączają silnik zawsze gdy pedałujemy. Wspomaganie oczywiście można każdorazowo wyłączać, ale czy to robimy? Jeśli nie, to na płaskim terenie czy nawet z górki, gdy dokręcamy pedałami, zużywamy niepotrzebnie prąd z baterii. Piąte: Jak jeszcze można sobie pomóc? Zakup odpowiedniej baterii i dbanie o nią ma wpływ na jej żywotność i wydajność, a więc także przekłada się na możliwą do pokonania długość trasy bez doładowania. Bateria rowerowa składa się z mniejszych ogniw. Aby zapewnić odpowiednie napięcie dla silnika (zazwyczaj 36 V lub 48 V) należy połączyć odpowiednią ilość ogniw w szereg. Natomiast, aby zwiększyć pojemność całego pakietu trzeba dodatkowych ogniw połączonych równolegle. W rezultacie operujemy określeniami takimi jak np. 10S3P, co oznacza 10 ogniw w szeregu zapewniających napięcie dla silnika 36 V oraz 3 takie szeregi połączone równolegle zwiększające pojemność. W zależności od pojemności samych ogniw, w rezultacie można osiągnąć baterię o różnych pojemnościach z tej samej ilości ogniw. Nic jednak nie jest za darmo. Im bardziej pojemne ogniwo, tym maksymalny prąd poboru z baterii jest mniejszy. A to oznacza, że bateria więcej wytrzyma, gdy używamy jej „łagodnie”, ale może się uszkodzić lub szybko rozładować, gdy zostanie obciążona zbyt mocnym prądem poboru (np. podczas ruszania pod stromą górę bez pedałowania). Obowiązuje tu zasada: „im wyższy prąd rozładowywania, tym krótsza żywotność baterii”. Kupując baterię trzeba zwrócić uwagę z jakich ogniw jest zbudowana. Warto używać firmowych, takich jak Samsung, LG, Panasonic czy Sanyo. Najlepiej, gdy są nowe. Na rynku jest mnóstwo baterii budowanych z tzw. ogniw depakietowanych, czyli odzyskanych z teoretycznie nieużywanych większych baterii, które miały służyć do innych celów lub po prostu z ogniw niższej jakości, odrzutów z produkcji sprzedawanych taniej. Nie wiemy jednak jak długo leżały i czy na pewno były nieużywane, w jakich warunkach je składowano i w efekcie jak bardzo odstają parametrami od nowych. Nie wiadomo o ile szybciej zaczną tracić pojemność (pełne naładowanie nie doprowadzi już do nominalnej wartości, czyli w rezultacie mamy de facto mniejszą pojemność baterii). Podobnie rzecz ma się z prawidłowym przechowywaniem baterii. To wszystko w konsekwencji ma wpływ na długość naszej wycieczki e-rowerowej w terenie. Na koniec przybliżenie do odpowiedzi na odwieczne pytanie „ile przejadę na baterii?”. Czynników jest tak wiele, że zagadnienie nie jest proste. Najważniejsze to suma przewyższeń oraz to, jaki jest udział naszego pedałowania do używanej mocy wsparcia. Producent zestawu do konwersji roweru w e-bike, Lift MTB zamieścił na swojej stronie dokładną tabelę odpowiadającą na to pytanie w odniesieniu do roweru górskiego. Tabela powstała na podstawie wielu testów i została dokładnie opisana oraz poparta statystykami umieszczonymi w serwisie Strava. Moje spostrzeżenia w jeździe górskiej pokrywają się z tymi danymi. Tabela i jej objaśnienie po polsku dostępne są na stronie: A na podsumowanie coś, co dla wielu może być zaskoczeniem. Dobry kolarz, jadąc z intensywnym wysiłkiem generuje moc ok. 200 W i może ją utrzymywać przez godzinę i dłużej. Podczas zawodów przekracza 300 W. Tymczasem najmniejsze silniki w rowerach górskich i e-kitach mają moce rzędu 250 W i więcej. Tak, ten mały silniczek, to nawet coś więcej niż druga dorosła osoba bardzo mocno pedałująca z nami. Wykorzystujmy tą moc w umiarkowany sposób i tylko taki, jak jest to nam faktycznie potrzebne. Zwiększanie mocy silników i dokładanie ciężkich, wysokopojemnych baterii mija się z frajdą jazdy na prawdziwym, lekkim rowerze elektrycznym.

jazda rowerem elektrycznym bez wspomagania